Zastanawiałam się ostatnio skąd pochodzą poszczególne tradycje świąteczne? Jakiś czas temu wpadł mi w ręce artykuł, w którym bardzo pieczołowicie zobrazowano zimę w Polsce z dawnych lat. I to nie z czasów, w których żywność i towary można transportować na dalekie odległości. Kiedyś wydłużająca się zima oznaczała czasy głodu dla najbiedniejszych, wiele miesięcy nieprzejezdnych dróg i srogie mrozy.
W listopadzie gromadzono zapasy, które musiały starczać aż do wiosny. Ciasto na pierniki wyrabiano już wtedy, bo później trudno było o niektóre składniki. Dodawano do niego więc korzenne przyprawy aby nie popsuło się do momentu wypiekania. Stąd tradycja leżakującego ciasta na piernik. Mięso i ryby solono albo wędzono. Najbiedniejsi zimą jedli tylko kartofle i kasze, okraszone czasem szpyrką albo smalcem. Nic się nie marnowało. Do dziś znane są receptury na ciastka ze skwarek, a większość starych receptur wymaga dodatku smalcu a nie masła.
Wigilijny susz to też spadek po dawnych czasach. Zimą trudno było o świeże owoce i warzywa. W świąteczne dni gotowano więc kompot z suszonych gruszek, jabłek czy śliwek.
W regionie, z którego pochodzę tradycyjną zupą wigilijną była śliwkowa z suszonych śliwek. W całej Polsce trwają spory: grzybowa, czy barszcz? Na Kujawach zamiast kompotu z suszu gotuje się słodką zupę z kluseczkami.
Jako dziecko nie przepadałam za tą zupą. Charakterystyczny wędzony posmak przeszkadzał mi na tyle, że niechętnie ją zjadałam. Przy czym w domu mojej prababci Polki śliwkową gotowano nie tylko na Wigilię. O tej zupie przypomniała mi przed dwoma laty moja kuzynka Paulina, której Mama i Babcia zawsze podają śliwkową na kolację wigilijną.
Specyficzny smak tej zupy pochodzi z wędzonych węgierek. Dodaje się je oszczędnie ale nie da się ich zastąpić śliwkami kalifornijskimi bo wtedy będzie to już inna potrawa.
Pozdrawiam więc dziś Ciocię Basię, która w tym roku zapewne przygotuje śliwkową dla całej Rodziny. Sama spróbowałam ugotować zupę jaką robiła moja Prababcia. Można ją podawać z kluseczkami lanymi albo makaronowymi łazankami. Przypomina mi dzieciństwo. Warto ocalić tę tradycję.
Zupa z suszonych śliwek
150g śliwek suszonych
5-7 śliwek wędzonych
cukier do smaku (u mnie 3 łyżki)
100ml śmietanki kremowej
2 łyżki mąki ziemniaczanej
około 1 l wody
Śliwki należy gotować w wodzie do całkowitej miękkości a następnie przetrzeć przez sito. Warto dorzucić tylko kilka śliwek wędzonych aby nie zdominowały smaku. Przed całkowitym rozgotowaniem wyjąć po jednej śliwce na osobę i zostawić do dekoracji zupy na talerzu. Całość trzeba posłodzić tyle ile lubimy, jeśli jednak zupa nie ma być deserem proponuję dodać tylko 3 łyżki cukru tak jak jest w przepisie. Mąkę ziemniaczaną i odrobinę śmietanki rozrabiamy w kubeczku razem z wodą i wlewamy do gorącej zupy ciągle mieszając. Można zrezygnować z mąki jeśli użyjemy więcej śliwek, wtedy bowiem zupa będzie wystarczająco gęsta. Do podania można użyć kluseczek albo makaronowych łazanek.
Smacznego
Zmora mojego dzieciństwa i ... nadal jej nie lubię :P
OdpowiedzUsuńAle ta Twoja jest taka kremowa <3
Mnie do dnia dzisiejszego została niechęć do świątecznego suszu:)
OdpowiedzUsuńZupa z suszonych śliwek, bez niej nie ma u mnie w domu świąt :-) Moja ulubiona,
OdpowiedzUsuńPostanowiłam w tym roku na wigilię spełnić prośbę tatusia i przygotować mu jego ulubioną zupę śliwkową brrrr.Ciekawe czy mi wyjdzie taka jaką robiła mama????
OdpowiedzUsuńUwielbiam ,choć u mnie w domu króluje grzybowa ...pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńciekawy wpis! postaram się wchodzić tutaj częściej
OdpowiedzUsuńwbrew pozorom pyszne
OdpowiedzUsuńFascynujący wpis. Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńSmak dzieciństwa który mi się przypomniał zostało mi śliwek z nadziewania schabu już wiem co z nimi zrobię 😁 wprowadzę nową potrawę na śląski wigilijny stół
OdpowiedzUsuńRadek