Aloo ghobi po raz pierwszy jadłam w Agrze, miejscowości znanej dzięki Taj Mahal. Restauracja była niepozorna, mieściła się na dachu a właściciel udekorował ją lampkami choinkowymi. Usiedliśmy na zewnątrz a był już późny wieczór i choć wyda się to nieprawdopodobne temperatura nie przekraczała 15 stopni. Powietrze w Agrze jest bardzo zanieczyszczone przez wszędobylskie motoriksze. Zimą za sprawą wilgoci nad miastem gromadzi się smog. Na ulicach grzano się przy beczkach, w których palił się ogień do wypieku chlebków naan.
Bazując na anglojęzycznym menu zamówiłam potrawę z kalafiora, bo wówczas jeszcze niespecjalnie rozumiałam co znaczy nazwa aloo ghobi. Jedzenie w Indiach przygotowuję się zawsze na świeżo. Nie ma półproduktów i dodatków polepszających smak. Jest prosto i naturalnie. Moje curry było przygotowane z całego kalafiora, razem z łodygami i głąbem ale smakowało mi wyjątkowo. Rozgrzewało dzięki chili i indyjskim przyrawom, choć poprosiłam o wersję łagodną. Później na targach widziałam stragany z małymi kalafiorkami, z których nic się nie może zmarnować. Dzięki temu curry jest esencjonalne w smaku.
Tamto curry było dla mnie nowe. Teraz, gdy mam w domu całą szufladę indyjskich przypraw chętnie przygotowuję je w domu. Dzisiaj z młodymi ziemniakami i kalafiorem. Kalarepka jest moją wariacją na temat, można ją pominąć albo zastąpić, na przykład młodym groszkiem.
Curry w mojej wersji jest lekkie, niskokaloryczne i całkowicie wegańskie.
Ach zapomniałabym... od tamtej kolacji wiem już, że aloo to w języku hindi ziemniak a ghobi znaczy kalafior.
Aloo Ghobi
1 średni kalafior razem z liśćmi
3 średnie młode ziemniaki
1 kalarepka
1 i pół łyżeczki kurkumy
3 łyżki oleju roślinnego (albo ghee jak kto woli)
1 łyżka nasion kminu rzymskiego
1 łyżeczka mielonego kminu rzymskiego
2 ząbki czosnku
2.5 cm świeżego korzenia imbiru
100g smażonej cebuli
2-3 duże pomidory
1-2 papryczki chili
pół łyżeczki mielonego chili
pół łyżeczki garam masala
2 łyżeczki mielonej kolendry
puszka mleka kokosowego
sól do smaku
Kalafior zblanszować w wodzie z solą i pół łyżeczki kurkumy. Kalarepkę obrać i pokroić w słupki, obrane ziemniaki pokroić w kostkę. Jeśli użyjecie młodych ziemniaków możecie je tylko wyszorować ostrą szczoteczką zamiast obierania. W małej miseczce wymieszać sypkie przyprawy: garam masala, pozostałą kurkumę oraz kmin rzymski i kolendrę. Do przypraw dolać odrobinę wody pozostałej po blanszowaniu kalafiora (tylko tyle by powstała pasta). Na patelni rozgrzać olej albo ghee (użyłam oleju), dodać nasiona kminu, i chili oraz pastę z przypraw. Po chwili (30 sekund) dorzucić starty imbir oraz czosnek pokrojony w plasterki oraz smażoną cebulę. Wszystko podsmażać 2-3 minuty po czym dodać pomidory przepołowione i pozbawione gniazd nasiennych oraz połowę mleka kokosowego i 100ml wody z blanszowania kalafiora. Doprawić całość odrobiną soli. Na patelni powstanie sos, do którego wrzucamy surowe ziemniaki oraz kalarepkę, przykrywamy i dusimy do miękkości (około 20 minut). Pod koniec duszenia dorzucamy kalafior podzielony na różyczki oraz pokrojone kawałki kalafiorowych łodyg. Gdy warzywa będą całkiem miękkie dodajemy pozostałe mleko kokosowe i doprawiamy solą do smaku. Podajemy z ryżem, najlepiej basmati.
Smacznego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wizytę na blogu i komentarze :)