Leżę sobie w łóżku, to już ostatni dzień chorowania. Mam nadzieję wrócić do pracy po zbyt długiej już przerwie. Zastanawiam się czy zdołam nadrobić zaległości i będę jeszcze w ogóle umiała pracować?
Cały dzień odbieram telefony z dobrymi radami. Najwyraźniej przebija się głos mojej Mamy. Konkretnie ton nieznoszący sprzeciwu "ugotuj sobie rosół". No więc gotuję. Dobrze że rosół nie wymaga wielkiego zaangażowania.
Wychodzić na zewnątrz mi jeszcze nie wolno. Zależę w 100% od T. i jego zakupów, zjadłabym powiedzmy pączka albo tłustego faworka. Szperam w domu i szukam czegoś słodkiego, tylko że musi być specjalne. Czekolada nie wchodzi w grę, resztka ciastek niechętnie, cukierki też nie... Biorę więc do rąk Słodkie od Liski z White Plate. Przewracam kilka kartek książki i już wiem! Mam biały ser, mam jajko (ostatnie, co nieczęsto się u mnie zdarza! Będą oponki!
Zaznaczam sobie zakładką i w 15 minut mam gotowe ciasto. Wrzucam oponki na rozgrzany olej po czym przypatruję się jak puchną, wypływają i złoto się rumienią. Przewracam patyczkiem, osączam i posypuję cukrem.
Potem jeszcze robię sobie zakazaną kawę, kilka oponek na talerzyk i już jestem troszkę zdrowsza. Wskakuję pod kołdrę ugrzać stopy na nowo po tym całym smażeniu.
Powinny być na receptę... te oponki serowe, bo inaczej można się łatwo uzależnić i skończyć z oponkami w talii!
Oponki serowe
przepis podaję za "White plate Słodkie" autorstwa Elizy Mórawskiej
200g białego sera
paczka cukru waniliowego (użyłam wanilinowego)
1 łyżeczka sody
1 jajko
1.3 szklanki mąki
olej do smażenia (użyłam rzepakowego kujawskiego)
cukier puder do posypania
Biały ser przetarłam przez sito. Dodałam do niego cukier wanilinowy i sodę oraz jedno jajko. Wszystko wymieszałam łyżką. Stopniowo dosypywałam mąkę i zagniatałam ciasto. Przypominało ono konsystencją ciasto na pierogi leniwe. Wałkowałam na stolnicy podsypanej mąką na grubość około 3 mm i wykrawałam szklanką kółka. Przy pomocy kieliszka robiłam w nich dziurki, by uformować krążki jak oponki. Wrzucałam na gorący olej i czekałam aż wypłyną i zaczną się rumienić (olej rozgrzewałam powoli, jak do smażenia pączków). Oponki obsmażałam z obu stron na złoto, osączałam z nadmiaru tłuszczu na ręczniku papierowym i posypałam obficie cukrem pudrem.
Smacznego
pysznie wyglądają! ja jak zaczynam jeść oponki to nie mogę skonczyć - mogę zjeść wszystkie!
OdpowiedzUsuńJa zawsze wszystkie te tłuste ciastka smażę na oleju rzepakowym - da się go dość dobrze odsączyć, odkładając je po usmażeniu na ręcznik kuchenny. Pięknie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńAle nabrałam ochoty na takie oponki!
OdpowiedzUsuńtakimi oponkami to i ja bym nie pogardziła!
OdpowiedzUsuńPrzepis warty przygotowania
OdpowiedzUsuń