Pierwszym wyczekiwanym filmem nadchodzącego roku będzie dla mnie Życie Pi.
Gdy w kinie zobaczyłam zwiastun wiedziałam, że muszę wrócić do książki, która stała się kanwą do napisania scenariusza filmowego. Ktoś gdzieś powiedział, że książki która nie jest warta dwukrotnego przeczytania nie warto czytać nawet jeden raz...Do tej warto wracać.
Zanim pójdę do kina muszę napisać tutaj o jednej z moich ulubionych książek. Powieść tę czytałam po raz pierwszy dawno temu. Nie sądziłam, że po wszystkich tytułach z dzieciństwa, które pobudzały moją wyobraźnię coś nowego może oczarować i zaskoczyć swą prostotą. Bo według mnie nie jest sztuką napisać trudną powieść o prostych rzeczach. Sztuką jest natomiast napisać książkę zrozumiałą dla każdego i pochłaniającą nawet gdy traktuje o trudnych sprawach.
Wszystko zaczyna się na południu Indii, w zoo którego właścicielem jest ojciec głównego bohatera. Historia Pi jest fascynująca. Mały chłopiec Pi Patel w wyniku tragedii trafia na szalupę ratunkową z tygrysem bengalskim Richardem Parkerem. Wkoło ma tylko ogromny ocean.
Na morzu wszystko zmienia sens, życie zależy od drobnych wyborów, od tego jak jesteśmy wytrzymali. To czy przetrwamy zależy od tego jak wiele potrafimy znieść. Pi mierzy się z naturą i samym sobą jak Robinson na bezludnej wyspie albo Stary Człowiek Hemingwaya. Świat jest barwny, sięga dalej niż otaczający błękit, bo dookoła toczy się życie. Jest zaskakująco dynamiczne, choć to odległy ocean.
Życie Pi jest dla jednych alegorią o naszym życiu. Dla innych pozostanie przejmującą historią, która wydarzyła się naprawdę. Dla mnie jest książką, do której warto wracać.
Teraz czekam na film i staram się nie nastawiać.
To będzie wyścig mojej własnej wyobraźni z filmowym obrazem.
Życie Pi
Yann Martel
wydawnictwo Znak
Kraków 2003
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wizytę na blogu i komentarze :)