Nieczęsto udaje mi się kupić dobre mango. Najchętniej przyjmuję podarki z podróży albo kupuję mango w miejscu, w którym rośnie. Mango pochodzi z Indii. Jest tam rejon Krishnagiri, który słynie z jego upraw. Właśnie stamtąd po całym świecie rozsyłane są najlepsze mango odmiany Baganapalli. To są duże owoce o lekko pomarańczowym miąższu. W Krishnagiri rosną całe sady z drzewami rodzącymi mango różnych odmian, owocującymi w różnych porach roku. Są mniejsze i żółte owoce, których miąższ jest bardziej mączysty, nawet gdy mango całkowicie dojrzeje. W Meksyku próbowałam małych, jeszcze niedojrzałych, zielonych owoców, które posypuje się solą i sproszkowaną papryczką dla zaostrzenia kwaskowego smaku.
Najbardziej jednak lubię słodkie i lekko żywiczne w smaku owoce, które są dojrzałe ale nie włókniste. O takie trudno w naszych sklepach. Kiedy więc kilka dni temu na pobliskim targu kupiłam okazały owoc, smakujący tak właśnie jak powinien smakować... pobiegłam następnego dnia kupić jeszcze trzy. Nieważne, że naszych owoców teraz mnogość, bo dobre mango jest na wagę złota.
Zrobiłam Lhassi. Mango Lhassi to jest coś, co zawsze zamawiam w indyjskich restauracjach. Można powiedzieć niemal, że restaurację oceniam po tym, jakie serwuje Lhassi. Lhassi genialnie gasi pragnienie, smakuje też dobrze zamiast deseru. Moje pierwsze Lhassi piłam na południu Indii, w restauracji, której dach przebijały konary mangowca. I chociaż serwowano tam różne rodzaje Lhassi ja zamówiłam Mango Lhassi i polubiłam je od razu!
Najbardziej jednak lubię słodkie i lekko żywiczne w smaku owoce, które są dojrzałe ale nie włókniste. O takie trudno w naszych sklepach. Kiedy więc kilka dni temu na pobliskim targu kupiłam okazały owoc, smakujący tak właśnie jak powinien smakować... pobiegłam następnego dnia kupić jeszcze trzy. Nieważne, że naszych owoców teraz mnogość, bo dobre mango jest na wagę złota.
Zrobiłam Lhassi. Mango Lhassi to jest coś, co zawsze zamawiam w indyjskich restauracjach. Można powiedzieć niemal, że restaurację oceniam po tym, jakie serwuje Lhassi. Lhassi genialnie gasi pragnienie, smakuje też dobrze zamiast deseru. Moje pierwsze Lhassi piłam na południu Indii, w restauracji, której dach przebijały konary mangowca. I chociaż serwowano tam różne rodzaje Lhassi ja zamówiłam Mango Lhassi i polubiłam je od razu!
Mango Lhassi
przepis, który zmodyfikowałam pochodzi z książki Indian cooking
300ml maślanki
200g jogurtu naturalnego typu greckiego
mała szczypta soli
2 dojrzałe owoce mango
5 łyżek syropu cukrowego
kilka nitek szafranu
Szafran trzeba namoczyć w ciepłej wodzie aż zabarwi ją na intensywnie żółty kolor. Do blendera wrzucamy obrane i pokrojone mango oraz nalewamy jogurt. Miksujemy do uzyskania gładkiego kremu a następnie dolewamy maślankę, syrop cukrowy oraz bardzo niewiele soli. Chodzi o to by smak soli nie był wyczuwalny. Na koniec dodajemy szafran i miksujemy już tylko do połączenia składników. Podajemy schłodzone z kostkami lodu.
Smacznego
Uwielbiam - idealny dodatek do pikantnych indyjskich dań!
OdpowiedzUsuńtakie pili w Miami
OdpowiedzUsuńŚwietnie smakuje. Warto było wypróbować ten przepis
OdpowiedzUsuń