piątek, 6 lipca 2012

Czasem słońce czasem deszcz


Rankiem jest lato. Gorąco i parno, nie chce mi się ruszać z fotela w chłodnym domu. Popijam wodę z cytryną i nie wychodzę nawet na balkon, na którym niemiłosiernie pali teraz słońce.
Popołudnie: niebo w kilka chwil zasnute jest ciemnymi chmurami. Robi się chłodniej, słońca już brak. Spada deszcz, którego mi było trzeba. Wychylam się od razu. W powietrzu zaczyna pachnieć burzą, świeżo i zachęcająco. Ulewa kończy się po godzinie.
Wychodzę. Mam mało czasu, zaczyna się błękitna godzina. Wtedy światło jest najlepsze, tuż po deszczu. Na liściach żywopłotu zastygły srebrzyste kropelki, dotykam lekko a wszystkie spadają. 
Jadę do lasu, tam powietrze jest zimne. Po drodze pachną i brzęczą lipy, w wilgotnym powietrzu zapachy rozchodzą się lepiej niż podczas suszy. Lubię ten zapach, przypomina mi o lipowym miodzie i schłodzonym naparze z kwiatów lipy. 
W leśnym runie też widać deszcz, dojrzewają już poziomki i jagody. Są tam chyba po to by skubać je w drodze.
Wieczorem znów parno i duszno, wilgoć z popołudniowego deszczu już się unosi. Powoli wracam, po prawej na polu mam wąsaty jęczmień, po lewej pszenicę i kukurydzę. Czuję już znowu lepkie powietrze i ciepłe promienie. Pachnie letnimi wakacjami, których nie miewam już od dawna ale widać je wkoło. 
Czereśnie zrywam już gdy zachodzi słońce. Na długi lipcowy wieczór zakładam czereśniowe kolczyki, to moja  dziecięca letnia biżuteria. 
W nocy znów będzie burza.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wizytę na blogu i komentarze :)