Dlaczego lubię podróżować....sama podróż jest fascynująca nawet w oderwaniu od tego co za sobą niesie. Podróż może być celem sama w sobie.
Lubię zgiełk lotnisk i stacji metra, lubię dworce, porty, przystanie promowe, poczekalnie i wszystkie te miejsca, w których ludzie zbierają się do drogi. Bo w drodze najlepsze są właśnie spotkania z ludźmi. Poznawanie ich historii, zwyczajów i całkiem odmiennego światopoglądu czyni każdą z naszych podróży unikalną. Czasem siedząc gdzieś z boku na peronie albo na ruchliwym lotniskowym terminalu obserwuję sobie podróżnych. Patrzę w co są ubrani, co jedzą w czasie przesiadek, jak się zachowują. Zgaduję jakiej są narodowości, czym mogą się zajmować i dokąd zmierzają. Czasem wszystkie wątpliwości rozwiewa rozmowa. Takie zasłyszane historie zdumiewają, bo ludzie którzy podróżują mają zwykle wiele do powiedzenia.
Lubię zgiełk lotnisk i stacji metra, lubię dworce, porty, przystanie promowe, poczekalnie i wszystkie te miejsca, w których ludzie zbierają się do drogi. Bo w drodze najlepsze są właśnie spotkania z ludźmi. Poznawanie ich historii, zwyczajów i całkiem odmiennego światopoglądu czyni każdą z naszych podróży unikalną. Czasem siedząc gdzieś z boku na peronie albo na ruchliwym lotniskowym terminalu obserwuję sobie podróżnych. Patrzę w co są ubrani, co jedzą w czasie przesiadek, jak się zachowują. Zgaduję jakiej są narodowości, czym mogą się zajmować i dokąd zmierzają. Czasem wszystkie wątpliwości rozwiewa rozmowa. Takie zasłyszane historie zdumiewają, bo ludzie którzy podróżują mają zwykle wiele do powiedzenia.
Dworce to kwintesencja podróży. Te nowoczesne zachwycają a te stare budzą podziw i wyobrażenia tego jak wyglądały przed laty. Wielkie hale dworcowe przywodzą mi na myśl moje minione podróże. Przypominają mi się: paryski Gare du Nord, dworzec Keleti w Budapeszcie, Hauptbahnhof w Berlinie albo w Kolonii. Przypomina mi się też dworzec w Muenster, z którego kiedyś w piątki, regularnie wyruszałam pociągiem na weekend. Wprawdzie nigdy nie był to tak długi weekend jak ten który właśnie się rozpoczął ale zawsze w dworcowym sklepiku kupowałam obowiązkowo: owocowe smoothie, kawę i pysznego muffina na drogę. Wsiadałam do wcale nie byle jakiego pociągu i zagłębiałam się w lekturze albo ze słuchawkami na uszach wpatrywałam się w zmieniające się za oknem krajobrazy. Odtąd kawa i ciastko jest moim pociągowym, podróżnym rytuałem. Na drogę zabieram najchętniej muffina, może być z czekoladą i bananami. Piecze się szybko a zamiast czekoladowych groszków można dodać posiekaną, gorzką czekoladę. Do tego pasuje jedynie kubek mlecznej kawy. Zamykam mieszkanie i weekendowa wycieczka rozpoczęta.
Muffiny bananowe z czekoladowymi groszkami2 dojrzałe banany
150g masła
150g brązowego cukru
180g mąki
3 jajka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
0.5 łyżeczki sody oczyszczonej
opakowanie czekoladowych groszków
W małym naczyniu roztopiłam i przestudziłam masło. Jajka z cukrem ubiłam przy pomocy trzepaczki, przy czym nie oddzielałam żółtek od białek. Chodzi przecież tylko o to by cukier się rozpuścił. Banany rozgniotłam widelcem i połączyłam z roztrzepanymi jajkami oraz stopionym masłem. W osobnym dużym naczyniu wymieszałam mąkę z proszkiem do pieczenia i sodą. Wszystkie składniki suche połączyłam z mokrymi do momentu uzyskania jednolitej masy a na koniec dodałam czekoladowe groszki. Foremki do muffinów wypełniłam masą do 2/3 wysokości i wstawiłam do piekarnika nagrzanego do temperatury 200 stopni na 20 minut. Upieczone muffiny powinny mocno wyrosnąć i przybrać złocisty kolor.
Szczęśliwej podróży ;)
OdpowiedzUsuńps. Nie ma nic lepszego niż kawa i muffiny. No może dwa muffiny!
lubie placki, Sylwia mi takie robila
OdpowiedzUsuń