Jest coś niezwykłego w starych cukierniach i kawiarniach. Może to, że na chwilę przenoszą nas w świat przeszłości, pozwalają sobie wyobrazić dokąd Tato zapraszał Mamę na lody albo dokąd chadzała Babcia z Dziadkiem. Stare przepisy na desery, serniki z niezliczonej ilości jajek, czekoladowe torciki i kremówki piętrzą się na kawiarnianych ladach. Bo lada w starej cukierni musi być, tak jak stoliczki przykryte białym obrusikiem i filiżanki w stylu retro. Gdy zamknę oczy widzę starszego kelnera z nienagannymi manierami, który podchodzi do mnie z eklerem i kawą.
Chyba w każdym mieście jest taka cukiernia, w której lody, torty i ciasta robi się według receptur przekazywanych z ojca na syna. Taka znana wszystkim kawiarenka, w której trudno się rozczarować. Chętnie wstępuje do tradycyjnych miejsc w trakcie podróży do wielkich miast.
W Budapeszcie odwiedziłam cukiernię rodziny Gerbeaud, znaną chyba wszystkim mieszkańcom stolicy Węgier. Jej legenda sięga 1858 roku, w którym została założona przez Henryka Kuglera. Dopiero w 1884 roku do Kuglera dołączył Emil Gerbeaud i unowocześnił istniejącą już kawiarnię. Serwowane tam torciki, pralinki i likiery ciągle mają wyrafinowane smaki i niezapomniane aromaty. W dawnych latach w Gerbeaud cafe gościła sama cesarzowa imperium Austro-Węgier Elżbieta a później między innymi Franciszek Liszt, Josephine Baker, księżna Diana, królowa Elżbieta II oraz Vaclav Havel. Wnętrze tej bajkowej kawiarni zachwyca pięknymi kurtynami, żyrandolami i stylowym umeblowaniem. Jednak dopiero po spróbowaniu tamtejszych specjałów zachwyt jest absolutny.
W Warszawie warto odwiedzić pijalnię czekolady Wedla. Staroświecki Sklep, istnieje już od 1851 i jest najstarszą pijalnią czekolady w Polsce. Zawsze trzeba tu czekać w kolejce na stolik. Najlepsza czekolada Jedyna podawana jest tu w białej filiżance, dla mnie jest idealna porcja. Nie daję się tu skusić na wymyślne kompozycje, może jedynie na niewielki dodatek malin albo wiśni. Pralinki sprzedawane w tym sklepie zna cały nasz kraj. Wedel zyskał swą sławę dzięki ręcznie dekorowanym torcikom, dziś chętnie kupowanym jako upominek przez obcokrajowców. Polacy znają dobrze charakterystyczną zebrę z wedlowskich opakowań. I choć czekoladę Wedla można już wypić w centrum handlowym, nie smakuje tam tak samo jak w starym wnętrzu ze stolikami z błyszczącego forniru i koronkowymi serwetkami. Gdy za oknem robi się zimno jak teraz wewnątrz Staroświeckiego Sklepu ogrzać się można nie tylko filiżanką aromatycznego płynu ale i atmosferą, która może i trąci trochę myszką ale jest jedyna, jak wedlowska czekolada.
Przybywający do Warszawy mają okazję poznać też starą siedzibę cukierni Bliklego. Powstała w 1869 roku na Nowym Świecie jako własność Antoniego Kazimierza Bliklego i działa do dziś. Warszawiacy nie wyobrażają sobie Tłustego Czwartku bez pączków od Bliklego. Obecnie produkty cukiernicze można nawet kupić przez internet. Bo cóż słodszego można komuś podarować, niż pudełko słodkich czekoladek albo florentynek. Lubię lody od Bliklego, które zajmują pierwsze miejsce w moim osobistym rankingu warszawskich lodów. W letnie dni odwiedzam Konstancin, parkuję rower przed budynkiem starej papierni i wędruję do wózka z lodami Bliklego. Zamawiam czekoladowe, choć nie przepadam za tym smakiem, od Bliklego wyjątkowo uwielbiam. Czasami jadam karmelowe z solą, lawendowe albo orzeźwiające cytrynowe, zawsze doskonałe.
Pierwowzorów eropejskich kawiarni szukać trzeba we Wiedniu. To tam bowiem zjemy słynny torcik Sachera i Mozart Kugeln. Za kontuarem wiedeńskich sklepików i cukierni do dziś znajdujemy wiele pyszności. W Wiedniu napijemy się też wyjątkowej kawy, bo właśnie w Austrii powstały pierwsze pijalnie kawy. Stały się później szybko popularne także w innych krajach. Warto poszukać takich dawnych cukierenek. Bo kawa z porcelanowej filiżanki smakuje jakby inaczej niż ta z papierowego kubka. Choćby najmniejszy kawałek dawnego tortu przebije na pewno popularne dziś muffiny. Może retrospekcja dawnych lat będzie miłą odmianą codziennego dnia. Odwiedzacie czasem stare cukiernie?
Ja odwiedzam,gdziekolwiek jestem w Polsce,na świecie.Uwielbiam ten czar retro.Unikalne wnętrza,stare receptury.
OdpowiedzUsuńWedel w W-wie nam króluje.
Pozdrawiam Cię!
moim zdaniem w tłusty czwartek lepiej pójść na chmielną - może pączki tam nie mają 100 lat, ale są dużo lepsze od bliklowskich. ale to tylko moja obserwacja:)
OdpowiedzUsuńwpadłam z wizytą na chwilę, przypadkiem, a już linkuję się do ...nastego posta ;) ładnie piszesz, zdjęcia z klimatem. dziękuję za miłe popołudnie:) natalia
OdpowiedzUsuń@ Amber właśnie ze względu na ten czar retro lubię stare cukiernie najbardziej
OdpowiedzUsuń@Karola pączki z Chmielnej wygrywają tym, że są gorące i tym jak pachną ale szczerze mówiąc nie wiem jak smakują zimne albo następnego dnia ;)
@Natalia, nawet nie wiesz jak mi miło, dziękuję, cieszę się, że Ci się podoba i zapraszam o każdej porze :)
Wszystkie Was pozdrawiam ciepło i dziękuję za komentarze.
Może i kiedyś Blikle był dobrą firmą. Nwet w czasach PRL-u wyroby z tej cukierni były smakowite, chociaż niby nie było surowców do wypieków. Dzisiaj, natomiast, kiedy wszystko jest dostępne (co do jakości jednak mam wątpliwości) to wyroby Bliklego są bardzo przereklamowane. Nie ten smak, nie ta jakość niestety. No, ale widocznie dlatego, że teraz ważne są tylko pieniądze. No albo może to w związku z wytycznymi Citi Group, która przynajmniej kiedyś była cichym właścicielem większościowym (to podano w U.S.A. wiele lat temu). Jednak cukierni musi towarzyszyć serce, a nie konto bankowe.
OdpowiedzUsuńnice
OdpowiedzUsuń