Najlepsze są rogaliki z powidłami. Ciemne śliwkowe powidła smażę zawsze pod koniec lata, gdy węgierki mają już dużo naturalnego cukru i pomarszczoną skórkę. Gdybyście jednak chcieli spróbować najlepszych powideł to powinniście odwiedzić Dolinę Dolnej Wisły. Najlepsze powidła pochodzą właśnie stamtąd. To moja subiektywna ocena, wydana na podstawie własnych doświadczeń i sympatii dla tego regionu. W takich powidłach nie ma dodatkowego cukru, są dobre dzięki owocom z których powstają. W rogalikach i pączkach nigdy za dużo nadzienia. Upiekłam rogaliki. Przepis jest prosty, cztery składniki plus powidła i dla mojego męża cytrynowy lukier. Zabierzemy je ze sobą...
Rogaliki z powidłami i cytrynowym lukrem
pół kilograma mąki
8 dkg drożdży
kostka tłuszczu, najlepiej masła
3 całe jajka
powidła
3 łyżki cukru
Drożdże trzeba rozmieszać z cukrem i odstawić na 10 minut aby zaczęły pracować. Mąkę i tłuszcz siekamy jak na ciasto kruche, do tego zagniatamy jajka. Ciasto wyrabiamy na gładką masę i od razu wałkujemy, nie czekając aż wyrośnie. Wycinamy trójkąty równoboczne, o jak najdłuższych bokach. Nakładamy na krótki bok po łyżeczce powideł i zwijamy w kształt rogalika. Układamy na blaszce wyłożonej pergaminem do pieczenia. Od razu wkładamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 200 stopni i pieczemy do zrumienienia. Rogaliki nie powinny wyrosnąć zbyt mocno, bo wówczas powidła mogą wypływać. Nowe porcje ciasta każdorazowo zagniatamy przed wałkowaniem aby ciasto nie wyrastało. Upieczone rogale studzimy na kratce albo deseczce. Lukrujemy zimne. Jest to spora porcja rogalików, ich ilość zależy od wielkości.
Na cytrynowy lukier potrzebujemy około szklankę cukru pudru, sok z cytryny i odrobinę gorącej wody. Wszystko razem ucieramy w miseczce do otrzymania konsystencji gęstej śmietany. W zależności od tego czy lubimy mocno kwaskowy lukier dodajemy w odpowiednich proporcjach sok z cytryny i wodę. Najlepiej dodawać płyn małymi porcjami aby lukier nie udał się zbyt rzadki. Jeszcze ciepłym lukier rozprowadzamy na rogalikach za pomocą silikonowego pędzla.
Smacznego
Coś słodkiego, rogaliki do przegryzania zabrałam na pieszą wycieczkę do lasu. W Kampinoskim Parku Narodowym nic nie zatrzyma już jesieni, powoli odchodzi, ustępując miejsca zimie. Liście już opadły i szeleszczą pod stopami wytrwałych piechurów. Tylko na wydmach ciągle zielone sosny urozmaicają krajobraz. Trawy są już suche, wkoło cichutko, miło. Woda w przydrożnych torfiankach pozamarzała w nocy. Teraz pływają w nich igiełki lodu i odbijają się białe pnie brzóz. Mamy rękawiczki i czapy ale w czasie kilkugodzinnego marszu chłód jest dotkliwy. W południe słońce ogrzewa jeszcze nasze zmarznięte dłonie i twarze. Siadamy na pniu. Wyciągamy termos, w nim gorąca herbata z cytryną i malinową nalewką. Wyjmujemy też pudełko z rogalikami. Małe, raczej drożdżowe niż kruche. W środku powidła, bo z powidłami najlepsze. Bierzemy jeden, drugi, trzeci....
- a na potem co zostanie?
- ?
- no to zjedzmy!
I zjedliśmy.
Przepiękne są te rogaliki!
OdpowiedzUsuńsłodkie są!
OdpowiedzUsuńMialam obawy co do tego przepisu, bo ciasto drozdzowe bez wyrastania jakos do mnie nie przemawia.
OdpowiedzUsuńAle rogaliki sa rewelacyjne, robi sie je bardzo szybko i kazda konfitura w srodku sie nadaje.
Dziekuje za przepis i zachecam inne czytelniczki do wyprobowania. Pozdrawiam
wyszły, i smakowały pysznie! Dzieki za taki fajny i prosty przepis :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za komentarze, bardzo mi miło i cieszę się, że Wam smakowało :)
OdpowiedzUsuńmoja lubi rogaliki
OdpowiedzUsuń