W Malezji sprzedaje się dwa podstawowe rodzaje taniego jedzenia, które można zjeść dosłownie wszędzie. Pierwszym jest mee goreng, czyli smażony makaron jajeczny. Drugi to nasi goreng, czyli smażony ryż. Azja jak wiadomo ryżem stoi więc w każdej restauracji i w przydrożnych jadłodajniach zawsze jest dostępny gotowany ryż. Wystarczy tylko go połączyć z warzywami, mięsem albo owocami morza i mamy danie. Nasi goreng jadłam w różnych miejscach i nigdy nie smakował tak samo. Czasem podaje się go z mięsem kurczaka, czasem z krewetkami albo z samymi warzywami. Jeśli akurat jest sezon na kapustę to najpewniej znajdzie się w nasi goreng. Nad morzem uraczymy się daniem z rybą i to suszoną.
Bardzo popularne są maleńkie suszone na słońcu anchovies. Z ich wyrobu słynie skromna wyspa Pangkor, na zachodnim wybrzeżu kraju. Można się tam dostać za pomocą promu. Tuż po zacumowaniu w przystani wszyscy wysiadający z łodzi szybko orientują się czym trudnią się Malajowie na wyspie. Zapach suszonych rybek przenika wszystko i w upalne dni roznosi się wkoło portu. Nie ma sklepu na wyspie, w którym nie da się kupić anchovies. Najmniejsze rybki sprzedawane są po najwyższych cenach. Obok sprzedaje się też suszone ośmiornice i kalmary oraz przeróżne rybne sosy. Malajowie uwielbiają rybne smaki, dlatego wiele dań kuchni malajskiej opiera się o ryby albo owoce morza.
Prawdę mówiąc po trzech tygodniach w Malezji miałam już serdecznie dość smażonego ryżu, bo w tej części Azji podaje się go o każdej porze dnia (na śniadanie obiad albo kolację). Teraz, po dłuższej przerwie chętnie wspominam tą potrawę. Do przygotowania nasi goreng kampung wykorzystałam młody sezonowy groszek oraz suszone rybki. Próbowałam odtworzyć ten charakterystyczny smak smażonego ryżu. W prostych jadłodajniach, w Azji smaży się wiele dań po sobie, na jednej patelni. Patelnia nie jest prawie nigdy myta a smak, który znajduje się na jej dnie przenika każdą następną porcję nasi goreng. I tego smaku nie da się odtworzyć w mojej kuchni.
Mój nasi goreng jest jednak smaczny, sycący, szybki i bardzo charakterystyczny.
Nasi goreng kampung
porcja na 2 osoby
200g ryżu basmati
4 łyżki stołowe suszonych rybek - anchovies (do kupienia w sklepach z żywnością azjatycką)
5 łyżek oleju z orzeszków ziemnych (można zastąpić innym olejem o neutralnym smaku)
jedna średnia marchewka
2 garście szpinaku baby
garść wyłuskanego zielonego groszku
pół średniej cukinii
2 jajka
2 ząbki czosnku
2 dymki
3 łodygi selera naciowego (albo młode łodygi selera korzeniowego)
pół ostrej papryczki chili
sól do smaku
Ryż trzeba ugotować w osolonej wodzie. W przypadku ryżu basmati zajmuje to na szczęście tylko 10 minut. Na patelni rozgrzewamy olej arachidowy i prażymy na nim suszone rybki aż lekko się zezłocą i staną się chrupkie. Należy je wtedy odłożyć na bok a na patelnię wrzucić posiekane łodygi selera i dymkę. Moc kuchenki powinna wtedy być maksymalna, warzywa podsmażamy krótko aby nie straciły jędrności i cennych witamin. Przez cały czas mieszamy wszystko energicznie albo potrząsamy patelnią, jak podczas smażenia w woku. Po 2 minutach dorzucamy marchewkę pokrojoną w słupki, chili, groszek oraz przeciśnięty przez praskę czosnek. Wszystko razem musi się chwilkę smażyć ale nie powinno zbytnio zmięknąć (maksymalnie 5 minut). Na koniec do warzyw dodajemy cukinię pokrojoną w małe kawałki i czekamy aż się lekko zeszkli. Wtedy na patelnię trafia ryż. Powinien się dobrze rozgrzać, trzeba wymieszać go z warzywami. Jajka wbijamy do miseczki solimy i roztrzepujemy widelcem. Wlewamy je szybko na patelnię i mieszamy. Zmniejszamy moc palnika i czekamy aż jajka się zetną i obkleją ziarenka ryżu. Na koniec wszystko solimy do smaku i na patelnię dodajemy szpinak. Podsmażamy tylko chwilkę, cały czas mieszając. Podajemy posypane chrupkimi rybkami.
Fascynujący wpis. Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńTo są zdecydowanie moje smaki
OdpowiedzUsuń