czwartek, 7 marca 2013

No to pasztet!


Bardzo lubię pasztet. W moim domu nie było jednak tradycji wypiekania pasztetu ani na święta ani na co dzień. Kiedy więc mogłam próbowałam specjałów przygotowanych przez innych. 
Dawno temu mój obecny już Mąż przytaszczył do akademika cały plecak świątecznych wiktuałów z rodzinnego domu, między innymi znakomity pasztet swojej Mamy. Przypadek chciał, że w tym czasie w tymże akademiku gościł jego znajomy Amerykanin - Charles. Gdy zobaczył wypakowane z plecaka smakowitości zainteresował się od razu. Spośród wszystkich dobroci wskazał na foremkę pasztetu i spytał czy jest to pâté? Szybkie zerknięcie do słownika i tak... jest to pâté domowej roboty! A raczej było... bo Charles też lubi pasztet, dlatego właśnie zjadł cały. 
Nie ma nic lepszego niż kromka wiejskiego chleba z plasterkiem pasztetu i odrobiną musztardy albo jeszcze lepiej chrupiącym ogórkiem kiszonym. 
Postanowiłam już dawno, że upiekę swój własny pasztet. Na przeszkodzie stało wiele rzeczy, między innymi to, że nie mam w domu maszynki do mielenia mięsa. Dlatego moja młodsza Siostra przede mną nauczyła się piec pasztet. Zgodziła się niedawno, że razem ze mną przygotuje kiedyś mój ulubiony smakołyk i "da mi odpisać" swój ulubiony przepis. Wybrałyśmy się więc na zakupy. Zaprzyjaźniona Sprzedawczyni wybrała nam najlepsze sztuki mięsa. Oprócz mięsa kupiłyśmy szpinak, który to dodatek do pasztetu podpatrzłam w jednej z kucharskich książek. No i udał się znakomity, wilgotny i smaczny, nic a nic się nie kruszył. Nadaje się moim zdaniem na wielkanocny stół i do codziennych kanapek. Z zielonym wiosennym akcentem w formie szpinaku. Polecam!


Pasztet

0.5kg wołowiny
0.5kg podgardla wieprzowego (powinno być dość tłuste)
0.5kg wątróbki drobiowej
0.5 kg łopatki wieprzowej

2 średnie cebulki
kilka suszonych grzybków
młody szpinak
pęczek włoszczyzny
5 kulek ziela angielskiego
kilka listków laurowych
sól
pieprz
2 łyżeczki suszonego estragonu 
2 łyżeczki majeranku
łyżeczka imbiru
4 jajka
namoczona bułka kajzerka 
15 plastrów cienko pokrojonego wędzonego boczku


Mięso trzeba umyć i gotować do miękkości razem z włoszczyzną, suszonymi grzybkami, zielem angielskim i liśćmi laurowymi (mięsa nie solimy). Pod koniec gotowania należy dodać majeranek (około 2-3 łyżek). Wołowina gotuje się najdłużej, dlatego musi najdłużej pozostać w garnku. Mięso trzeba wystudzić i odlać około 1.5 szklanki z wywaru, w którym się gotowało. Pozostałego gorącego wywaru używamy do zaparzenia wątróbki. Powinno to trwać kilka minut żeby wątróbka została różowa w środku. Na patelni przesmażamy na złoto pokrojone niedbale cebulki. Włoszczyznę, ugotowane mięso, grzybki, sparzoną wątróbkę, namoczoną bułkę oraz cebulkę należy następnie zmielić przez maszynkę przynajmniej dwukrotnie (jeszcze lepiej będzie jeśli zmielimy trzy razy). 
Do masy dodajemy żółtka, sól i pieprz, estragon oraz imbir. Smakujemy i stopniowo dolewamy wywar pozostały po gotowaniu. Dodatek wywaru sprawi, że pasztet po upieczeniu będzie wilgotny. Białka jaj ubijamy na sztywno, dodajemy do pasztetu i delikatnie mieszamy. 
Szpinak myjemy i blanszujemy w osolonej wodzie przez 3-4 minuty. Osączamy na sicie  po czym odciskamy nadmiar wody. Jeśli liście były bardzo duże to dodatkowo warto je posiekać. Używam szpinaku baby i dlatego nie siekałam liści przed dodaniem.
Foremki na pasztet wyłożyłam cieniutkimi plasterkami wędzonego boczku. Połowę pasztetu upiekłam bez dodatku szpinaku a do drugiej połowy dodałam zblanszowane listki. Piekłam do zezłocenia w piekarniku nagrzanym do temperatury 150 stopni. Pasztet powinien być jasny wewnątrz a na zewnątrz mieć brązową skórkę. 
Smacznego

1 komentarz:

Dziękuję za wizytę na blogu i komentarze :)