Tradycja świątecznych jarmarków nie jest w Polsce silnie zakorzeniona. Ostatnimi laty niewielkie targi zaczynają się mnożyć na ulicach większych miast ale powstają nie pod wpływem tradycji a z pobudek całkiem finansowych.
Prawdziwym zagłębiem tak zwanych Weinachtsmarkt są Niemcy. W każdym mieście lub miasteczku przed Świętami Bożego Narodzenia mieszkańcy urządzają proporcjonalny do wielkości Wichnachtsmarkt.
Najsłynniejszy i największy jarmark Dzieciątka Jezus, zwany Christikindlesmarkt odbywa się co roku w Norynberdze. Niestety nie dane mi było odwiedzić tego miasta w okresie przedświątecznym ale udało mi się zobaczyć kilka innych kolorowych, zimowych targów.
Najpiękniejszym moim zdaniem jest Ulmer Wiehnachtsmarkt. Ulm słynie w Europie i Świecie z najwyższej wieży katedry. Rokrocznie w ostatni weekend listopada na wielkim placu katedralnym w Ulm budowane jest drewniane miasteczko. W jego centralnej części 6 grudnia staje wysokie drzewko świerkowe a pod nim pojawia się szopka z żywymi zwierzętami. Od centralnego punktu rozchodzą się rzędy drewnianych straganów.
Handluje się na nich wszystkim. Niesamowite jest to, że odwiedzając ten targ każdego roku można odnaleźć na nim swoje ulubione stoiska i sprzedawców. Tuż przy wejściu najsłynniejszy w Ulm sklep z zabawkami wystawia co roku swoją wielką szklaną werandę a w niej zabawki odgrywające świąteczny teatr. Sceny nigdy się nie powtarzają. Pluszowe zajączki kręcą piruety na łyżwach, mama niedźwiedzica właśnie zagania dzieci do stołu wigilijnego a wokoło jedździ elektryczny pociąg ze Świętym Mikołajem. Wkoło z nosami przyklejonymi do szyby stoją dzieci i oczyma wyobraźni widzą już bohaterów wystawy pod swoimi choinkami. Naprzeciwko staje co roku malutka budka ze szmacianymi pacynkami, nieco dalej warsztat z drewnianymi ozdobami choinowymi. Jest też przenośna huta szkła, gdzie sprawni hutnicy wydmuchują kolorowe bombki. Jest kram ze szczotkami, inny sprzedaje dzwonki a jeszcze inny ciepłe szaliki, skarpetki i rękawiczki. Największą frajdę wszystkim sprawiają jednak jarmarczne przysmaki.
Numerem jeden jest niezawodnie Gluhwein, korzenny grzaniec.
Na każdym straganie dzwonią okolicznościowe kubki, rozchodzi się aromat przypraw i słychać śmiechy klienteli. Kto nie lubi wina może napić się ponczu bez alkoholu. Dla tych co niejednego grzańca już w życiu pili są też inne trunki. Poncz anielski składa się na przykład z białego wina z adwokatem i bitą śmietaną. Swoje porcje można też wzmocnić rumem albo whisky. Wkoło pachną świąteczne słodycze, prażone w karmelu orzechy, owoce w czekoladzie, wielkie piernikowe serca zdobione kolorowym lukrem i magenbrot. Ten ostatni kupuję najchętniej u dwóch uroczyć babć. Magenbrot to rodzaj piernika, sprzedawanego tylko w okresie przedświątecznym w Szwajcarii i na południu Niemiec. Magenbrot oznacza ni mniej ni wiecej chleb dobry dla żołądka, zawiera bowiem przyprawy korzenne, które korzystnie wpływają na trawienie.
Na każdym straganie dzwonią okolicznościowe kubki, rozchodzi się aromat przypraw i słychać śmiechy klienteli. Kto nie lubi wina może napić się ponczu bez alkoholu. Dla tych co niejednego grzańca już w życiu pili są też inne trunki. Poncz anielski składa się na przykład z białego wina z adwokatem i bitą śmietaną. Swoje porcje można też wzmocnić rumem albo whisky. Wkoło pachną świąteczne słodycze, prażone w karmelu orzechy, owoce w czekoladzie, wielkie piernikowe serca zdobione kolorowym lukrem i magenbrot. Ten ostatni kupuję najchętniej u dwóch uroczyć babć. Magenbrot to rodzaj piernika, sprzedawanego tylko w okresie przedświątecznym w Szwajcarii i na południu Niemiec. Magenbrot oznacza ni mniej ni wiecej chleb dobry dla żołądka, zawiera bowiem przyprawy korzenne, które korzystnie wpływają na trawienie.
Dorośli kupują strudel jabłkowy z sosem waniliowym. Kolejki po ten przysmak ciągną się przy małym sklepiku. Dzieci jedzą candy apples w czerwonej polewie.
Dla prawdziwie głodnych jest niemiecki Wurst różnego rodzaju. Są kiełbaski białe i czerwone pikantne kiełbachy w bułce. Piecze się też żeberka i placki ziemniaczane. Mnie przyciąga schupfnudel z kapustą, pachnie nieco podobnie do naszego bigosu a smakuje jak kluski ziemniaczane które uwielbiam. Można tu kupić placki ziemniaczane z musem jabłkowym. Dla sąsiadów ze Szwajcarii albo amatorów serów jest stoisko z raclet i fondue. Wszystkie przysmaki muszą być gorące bo gdy wkoło panuje zima tylko ciepłe jedzenie może utrzymać odwiedzających na zewnątrz!
Warto zostawić sobie trochę wolnego miejsca w brzuchu na sam koniec. W jedynym miejscu na całym targu sprzedawane są pieczone kasztany. Najlepiej iść po nie na sam koniec, tuż przed zamknięciem, bo wtedy wyprzedawane są ostatnie porcje. Dostajemy więc o parę sztuk więcej niż zwykle. Uwielbiam to stoisko! Lubię też ten jarmark: ciepły, gwarny, pełen światełek, miejsce spotkań zabieganych przed Świętami ludzi.
Weihnachtsmarkt jest składany na dwa dni przed Wigilią Bożego Narodzenia. Po Świętach i po karnawale gdy plac katedralny ucichnie przypominam sobie o nim gdy wkładam rękę do kieszeni płaszcza i znajduję kilka zapomnianych słodkich migdałów. Do przyszłego roku...
Bardzo ciekawy wpis.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Uwielbiam Weinachtsmarkt. Ta cala atmosfere i zapachy... Najpiekniej jarmarki wygladaja wlasnie wieczorem :) Wybieramy sie juz wkrotce na taki jarmark (moze juz w niedziele?). My czesto jezdzimy do Kolonii lub do Monschau (do tego drugiego miasteczka mam ogromny sentyment:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Zapomnialam napisac, ze pieczone kasztany uwielbiam. Wlasnie na takim jarmarku jadlam je po raz pierwszy :))
OdpowiedzUsuńPodzielam powyższą opinię. W Poznaniu brakuje mi niesamowicie porządnego jarmarku, na którym mogłabym spróbować jakichś fajnych specjałów. Niestety, w trakcie bożonarodzeniowego jarmarku a Starym Rynku jedyne czego mogę skosztować to prażone orzechy (które uwielbiam, ale to jedyne co godne jest uwagi). Reszta to budki z rękodziełem i takimi tam bajerami ;) Na szczęście oddano już do ruchu odcinek autostrady do Świecka, więc może skoczę sobie na jarmark do Berlina.
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie bardzo tym wpisem i może
OdpowiedzUsuńw końcu w tym roku wybiorę się na Weihnachtsmarkt.
Może właśnie do Ulm:)
Pozdrawiam
Fascynujące - jak nie cierpię świąt, tak atmosfera Weihnachtsmarktów bardzo mi pasuje. Na najfajniejszym byłam w Padwie - przypominał chyba te niemieckie, było sporo stoisk z orzechami, kasztanami, kiełbaskami i z grzanym winem oczywiście (te ostatnie szczególnie często odwiedzałam - hmm, może dlatego tak mi się tam podobało;))
OdpowiedzUsuńWłoskie targi świąteczne są o ile wiem równie urocze co niemieckie, miałam niewiele okazji by to sprawdzić ale może pora to nadrobić?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was ciepło :)
Ciekawe czy uda mi się wpaść w tym roku do Berlina .. Bardzo mi się marzy żeby wreszcie zobaczyć Weinachtsmarkt! :)
OdpowiedzUsuńKarolinko, odpowiedzieliśmy Ci w poście u nas na Twoje zapytanie o Meksyk :)
św. Marcinie módl się za nami
OdpowiedzUsuń