sobota, 19 marca 2011

Café, caffè, coffee czyli o kawie...

Uwielbiam kawę.
O poranku, z mlekiem albo mleczną pianką...pachnie intensywnie, budzi mnie co dzień. Dobra kawa jest pretekstem do rozmowy i spotkania, pogawędki albo przerwy w pracy. Umawiam się na kawę gdy nie mam czasu na dłuższe spotkanie ale piję ją równie chętnie sama. Czasem ciesząc się tą chwilką tylko dla siebie.


W czasach gdy sieci kawiarniane wyrastają jak grzyby po deszczu a dobrą kawę można kupić dosłownie wszędzie aż nie chce się wierzyć w kawowe kolejki PRL-u. Pamiętam wyczekiwanie razem z Dziadkiem przed sklepem, w ogonku po paczkę ciemnych ziarenek. Na wystawionym w drzwiach małych stoliczkach raz po raz lądowało jedyne przydziałowe 10 dkg. Pamiętam elektryczne młynki i stary młynek na korbkę, wyjmowany z szafy gdy nagle wyłączali prąd. Wtedy zapach świeżo mielonej kawy nic dla mnie nie znaczył, dopiero dużo później poznałam jego moc. Dziś przywodzi za sobą chęć na filiżankę gorącego płynu.


Szkoda, że kawa nie rośnie w naszym klimacie. To chyba z gorącego słońca czerpie swoją moc. Dopóki sama nie zobaczyłam kawowych krzewów obsypanych czerwonymi ziarenkami nie wyobrażałam sobie z jaką precyzją są one zbierane. Kawowe ziarna poddaje się  jedynie procesowi fermentacji i wypalania, które nadają im ciemnego koloru, specyficznego zapachu i aromatu. 
Najszlachetniejsza arabica albo nieco bardziej gorzka robusta pochodzą z afryki. Inna jest kawa po turecku, gotowana w małych tygielkach z dużą ilością cukru a inna włoska, delikatna z mleczną pianką. W Wiedniu podaje się ją z gęstą śmietanką a w upalnej Grecji jako mrożone frappe. Zawsze doskonała...

Chętnie piję cafe americano, zaś mocne espresso zostawiam innym. Dla mnie kawa to chwilka dłuższej przyjemności. Natomiast nie mam nic przeciwko afmosferze małych włoskich ekspresowych kawiarni, w których kawę pije się na stojąco w drodze do pracy, przerwie na zakupy i o każdej porze dnia. Rano latte albo capuccino a po południu już tylko espresso. Niezbędnym dodatkiem do kawy jest dla mnie mleko, cukier niekoniecznie... ale słodkie dodatki jak najbardziej. Czekoladka, która rozpływa się w ustach albo mały drożdżowy rogalik, muffin a nawet malutkie migdałowe amarettini na kawowej piance.
Aż nabrałam ochoty na mała kawę...

2 komentarze:

Dziękuję za wizytę na blogu i komentarze :)